BrudyZKufra

papieros, kawa, muzyka i wy…

Kot Kamero (Camero Cat)

Camero Catcamero
Krakowski zespół, łączący w swych utworach alternatywny pop, rock, kabaret oraz teatr. Trzech panów i dwie kobitki, doskonale odkrywają zakurzoną, lub nawet nieodkrytą drogę polskiej muzyki (stworzonej przez polaków, teksty jak dotąd są po angielsku). Ktoś porównywał ich do Tiger Lillies, ale nie może być mowy o żadnym kopiowaniu czy próbie prześcignięcia, kabaret może to jeden łączący ich element, który jest zresztą najmniej tutaj istotny. Inna bajka.
Zespół ładnie i zgrabnie łączy w.w. style i porcjuje je nie mniej dobrze. Więcej szczegółów przy opisie albumu z 2011 roku Mad Tea Party.

Pierwszy raz usłyszałem o nich w programie trzecim radia polskiego a zespół i nową płytę promował nie inny jak pan Wojciech Man. Wrażenie kapela zrobiła na mnie niesamowite, może dlatego, że 99% propozycji pana Wojtka przypada mi do gustu… Tak czy siak, po jednej piosence byłem gotów sprzedać buty i biec do sklepu po płytę.

Mad Tea Party.

Polska scena muzyczna to ciężka sprawa, to taki metalowy orzech, którego nie gryziemy, ani nie łupiemy dziadkiem, tylko próbujemy go rozpracować w butach stopami, lub pod plecami w łóżku, gdy śpimy. A tu proszę, prócz lao che ( i zapewne kilku innych o których nie miałem przyjemności usłyszeć) wpada na mnie nowy podmuch świeżości, nowy zapach, niespodziewane nowe doznania ze strony polskich! artystów.  Oczywiście nie odbyło się bez rozczarowań, gdyż po przesłuchaniu całej płyty mina mi nieco zrzedła.
Kabaretowy klimat, zapach speluny, przed oczami widok brodatego pirata zasuwającego na pianinku gdzieś w rogu knajpy, dym papierosa i wyuzdane kelnerki .  Taki mniej więcej obraz, kreuje mi się pod sklepieniem, kiedy słucham Camero Cat. Wracając do rozczarowań. Płyta zawiera kilka świetnych, dobrych i miernych numerów. Najważniejszym jednak aspektem krążka, czy zespołu jest to, że z łatwością potrafią przenieść słuchacza w fantastyczny lub chociaż nieco utopijny klimat. Podobno niektórzy słuchając zespołu, przenoszą się do krainy gdzie mieszkały czary i jakiś czas Alicja. Samo już „mad tea party”, oznacza coś fantastycznego, coś co wygląda mniej więcej tak: królik w kapeluszu, świstak i człowiek przy jednym stole w lesie popijają herbatkę z gadających filiżanek.
To jest największa moc i osiągnięcie muzyków, ta podróż, którą oferują prawie każdym utworem.
Płyta, jak wspomniałem, jako całość nie jest doskonała, niestety nie jest kompletna, ale artyści są młodzi i mają jeszcze czas na tworzenie wiekopomnych dzieł.  Płyta jako całość wypada całkiem nieźle i mimo wszystko polecam.
Bardziej zorientowani, albo bardziej „skamieniali”, widzieli ten zespół startujący w poławiaczach śpiewających talentów. Przyznam, że camero cat wypadli tam miernie a nawet słabo i reakcje jurorów wydały mi się słuszne. Sam czasem słuchając ich koncertów na znanym portalu z filmikami, jestem zdziwiony ich niskim poziomem na deskach sceny. Lecz dopóki nie doświadcze tego osobiście na żywo, nie będę nikogo zniechęcał a sam obiecuje, że jeśli będą w Warszawie to pojawię się tam, a za mną pojawi się komentarz i recenzja wydarzenia.

Tymczasem Tae Song

Dodaj komentarz